Z całego serca
Katarzyna Leżeńska • Ewa Millies-Lacroix
Prószyński i S-ka
wrzesień 2006
Gruner+Jahr
styczeń 2006
Prószyński i S-ka
październik 2004
Fragment 4
Pierwsza fala niedzielnych odwiedzin przetoczyła się już przez oddział kardiologii. Tłumek na tarasie stopniał. Mimo to Paweł musi rozglądać się chwilę, by dostrzec Olę Pankiewicz, pogrążoną w rozmowie z pacjentką. To pani Anna. Zapewne po raz tysięczny wypytuje Olę szczegółowo o to, co się będzie działo podczas zaplanowanego na przyszły tydzień zabiegu. Stanowczo odmówiła poddania się narkozie, a kiedy Ola zaproponowała zabieg w sedacji, zgodziła się natychmiast, najwyraźniej z ciekawości. Od tygodnia Ola spędza więc długie kwadranse na tłumaczeniu, czym różni się jedno od drugiego. Na zmianę z Pawłem, który na widok pani Anny z trudem opanowuje odruch ucieczkowy
Ola daje mu dyskretny znak, by zaczekał i rzeczywiście, po chwili pacjentka odchodzi usatysfakcjonowana. Chwilowo, rzecz jasna.
W pokoju lekarzy Paweł z rozmachem całuje panią anestezjolog w policzek.
– Olka, naprawdę porządna z ciebie kumpela. Dziękuję.
Nastawia sobie ekspres. Dla Oli – to co zwykle.
– Nie ma za co. Domyśliłam się, że Marcin znów nawalił – uśmiecha się Ola.
– O tam, znów. Każdemu może się zdarzyć.
Paweł próbuje bagatelizować, ale Ola nie ma zamiaru odpuścić. Ostatecznie dogłębna analiza charakteru Marcina oraz ukrytych motywów jego postępowania to jej ulubiony temat.
– Jesteś bardzo lojalnym bratem, ale przecież oboje wiemy, co jest grane. Nie można na niego liczyć i basta. W żadnej sytuacji.
Paweł jak zwykle daje się wciągnąć, choć jeszcze dzisiaj rano znowu obiecywał sobie, że nigdy więcej nie da się sprowokować. Męczy go ciągłe miotanie się między lojalnością wobec brata, a oczywistą dla niego prawdą, że Marcin zachowuje się wobec Olki jak wobec ich matki. A matka jest tylko jedna.
– Taką byliście ładną parą. Nie żal ci?
– O czym ty mówisz? Nie wiesz, jak to jest spędzać życie na nieustannym zbieraniu kogoś do kupy? Ty nie wiesz?
– To coś zupełnie innego – próbuje uciąć Paweł.
Sam przecież wie, że jego małżeństwo działało według identycznego, tyle że odwróconego schematu. On w wiecznej roli odpowiedzialnego do bólu męża i rozkoszne dziecko-kwiat, co nigdy nie wiedziało, na jakim świecie żyje. Nie, bez przesady, swoje wiedziała. Na przykład stan konta znała doskonale.
Paweł kręci głową, by rozluźnić napięte mięśnie karku. Nadal nie może sobie darować, że przez tyle lat nie zauważył tego, co było przez cały czas oczywiste dla reszty świata.
– No dobrze – łagodzi Ola. – My nie byliśmy przecież małżeństwem. Na moje szczęście – dodaje smutno.
– Nie mieliście ślubu. Poza tym działaliście prawie jak małżeństwo.
– Dużo jeszcze brakowało. Nie mieszkaliśmy przecież razem. Zresztą – wzrusza ramionami – rozmawiamy o tym setny raz. Nie mogę spędzić życia z kimś, kto mając ponad trzydzieści lat, nie uporał się jeszcze z dojrzewaniem!
– Ale nie widzę, żebyś specjalnie kwitła.
– I wzajemnie. Pół roku po rozwodzie, a ty się nadal nie możesz pozbierać.
– To naprawdę zupełnie inna historia.
– Teraz obaj jesteście znowu do wzięcia. Dwóch braci z odzysku będzie mogło razem polować... – Olka wpada w swój najgorszy ton. Głos jej się zmienia i zaczyna mówić znużonym sopranem swojej matki.
Nikt, kto zna Olę choć trochę bliżej, nie może nie znać jej mamy. Tak, ten ton i ten wysoko uniesiony podbródek to cała matka Oli, zastygła dożywotnio w urazie wobec świata. Tylko że starsza pani Pankiewicz ma w gruncie rzeczy sporo powodów do gniewu i frustracji, a Olka? Zaczyna wytrwale pracować na to, by stać się taka sama.
Po tylu latach znajomości nie robi to już na Pawle wrażenia, choć czasami miałby szczerą ochotę w takich sytuacjach podsunąć koleżance lustro.
– Nie bądź złośliwa. Moją sytuację dobrze znasz. A Marcin, jaki jest...
Urywa, bo oczy Oli wilgotnieją. Tylko tego mu było trzeba. Tak się kończą wszystkie te idiotyczne rozmowy. Paweł woli zamilknąć i wyjść na niewrażliwego chama niż zacząć pocieszać, bo tak naprawdę nigdy nie jest pewien, z jakiego powodu tym razem płacze Ola. Przecież chyba dwie minuty temu przekonywała go, że rozstanie z Marcinem to jej najlepsza decyzja życiowa
– To może zastanów się jeszcze – ryzykuje.
– A myślisz, że co robię przez samotne wieczory i ranki?
Ola milknie, chyba zaskoczona, a na pewno zmieszana swoją niespodziewaną szczerością. Paweł przygląda się jej równie zaskoczony. Na szczęście pacjentka znowu prosi o chwilkę rozmowy i Ola może zostawić Pawła bez dalszych wyjaśnień. Wychodzi, zostawiając na biurku niedopitą inkę-junior.
Poprzedni fragment
Następny fragment
Copyright © Katarzyna Leżeńska 2005–2024