Studnia życzeń
POWIEŚĆ
Katarzyna Leżeńska
FRAGMENT 1
Prószyński i S-ka
lipiec 2005
Gruner+Jahr
listopad 2006
Prószyński i S-ka
wersja audio
kwiecień 2010
– Co ci jest? – przestraszyła się Hanka, widząc twarz przyjaciółki.
– Nie wiem, chyba niestrawność. – Dominika skończyła myć ręce i w skupieniu lustrowała makijaż. Była tak blada, że Hanka bez wysiłku dostrzegła, gdzie kończył się jej podkład. Przy tym odcieniu kredowej bieli żaden podkład nie był wystarczająco "naturalny". – Drugi dzień mam mdłości.
– Wymiotowałaś?
– Nie, ale cały czas jestem na skraju pawia.
– Chodź, zamówię ci herbatę – zaproponowała Hanka.
Drzwi toalety otworzyły się i do środka weszła chudziutka staruszka w czarnej eleganckiej szmizjerce. Hanka uśmiechnęła się słabo i wbiła wzrok w sztywną szarą kokardę wpiętą w starannie zebrany w tyle głowy siwiutki kucyk.
– Widziałaś? – mruknęła Dominika za drzwiami.
– Kokardę? – domyśliła się Hanka.
– Jaką kokardę? Tę kobietę.
– To Dorota Frankowska, przyjaciółka babci Rozalii.
– Boże, jaka piękna twarz – wybuchnęła Dominika ze zdumiewającą jak na nią egzaltacją. – A jakbyś zobaczyła, z jakim facetem tu przyszła!
– Opanuj się – zniecierpliwiła się Hanka.
– Pewnie wnuk, a może syn, bo takie same oczy – zamyśliła się Dominika. – Szkoda, że nie w moim typie – westchnęła.
Hanka spojrzała na nią ze zdziwieniem, bo po dwudziestu latach znajomości dowiedziała się, że w grę w ogóle wchodzi jakiś typ. Dotychczas wydawało jej się, że idzie wyłącznie o to, by typ nosił spodnie lub – od biedy – szkocką spódniczkę.
– Nie widziałaś? – zdziwiła się Dominika. – Miałaś go przy stole na lewo w skos.
"Studni życzeń"
w wersji audio (mp3),
czyta Magdalena Wójcik:
• fragment 1
• fragment 2
• fragment 3
– Ty jesteś nienormalna – zawyrokowała Hanka. – Nawet na stypie nie umiesz odpuścić.
– O co ci chodzi? – oburzyła się Dominika. – Przecież właśnie mówię, że odpuszczam.
Hanka westchnęła i podeszła do matki, która tłumaczyła coś właśnie Dorocie Frankowskiej.
– Wysłaliśmy telegram tam, gdzie zawsze – dosłyszała.
– Niesłychane. – Dorota pokręciła głową z niedowierzaniem. – Zawsze była dziwaczką, ale to… Albo umarła, albo na starość jej rozum odjęło.
No tak, pomyślała Hanka, znowu o Juli. Znowu nieobecna jest głównym tematem rozmów obecnych. Żadna uroczystość rodzinna nie mogła się odbyć bez rozważań o tajemniczej siostrze babci Rozalii. Nawet dziś, na pogrzebie Rozalii, żałobnicy pytali o Julę.
Tylko Jula nigdy niczego nie była ciekawa. Jak widać, nawet ostatniej drogi starszej siostry.
Kilka dni później matka Hanki oprzytomniała na tyle, by pomyśleć o testamencie babci Rozalii. Leżał tam, gdzie miał leżeć, czyli w szufladzie z chusteczkami i nieużywanymi od lat koronkowymi kołnierzykami. Był krótki i zwięzły. Zgodnie z ostatnią wolą Rozalii matka Hanki dziedziczyła połowę domu zbudowanego przez dziadków, Piotra i Katarzynę Hordyńskich, w Narwi przy ulicy Bielskiej. Właścicielką drugiej połowy od śmierci Katarzyny Hordyńskiej była Julia Trofimczuk.
Wbrew pozorom nie była to prosta sprawa.
O Juli, młodszej o dziesięć lat siostrze Rozalii, wiedzieli tylko tyle, że od zakończenia wojny mieszka w Austrii. Z rodziną kontaktowała się wyłącznie za pośrednictwem swego prawnika.
Copyright © Katarzyna Leżeńska 2005–2024