www.lezenska.pl   

Z całego serca

Katarzyna Leżeńska • Ewa Millies-Lacroix

Prószyński i S-ka
wrzesień 2006

Gruner+Jahr
styczeń 2006

Prószyński i S-ka
październik 2004

Fragment 2

Minęła dziewiąta. Psy zakończyły już poranną wizytację trawników. Po Saskiej Kępie skaczą koty. Poza tym – niedzielny bezruch i spokój w królestwie emerytów, starych portfeli i zachodzącego blichtru. Domy zapomnianych attachées, zamurowane za Stalina wejścia dla służby i przedwczesna starość bananowej młodzieży z "Sułtana"; niemalowane klatki schodowe i mnóstwo zmarszczek. Trochę nuworyszy, przesiedleńców i spadkobierców familii. Taka jest ulica Alicji Kranach.

Alicja jedzie donikąd na rowerze treningowym, starając się nie myśleć o jedzeniu. Po śniadaniu light, maksimum trzysta pięćdziesiąt kalorii, trudno jednak skupić się na czymś innym, a to dopiero trzeci dzień dwumiesięcznej kuracji od nowej dietetyczki. Jeżeli nie zdarzy się cud, najbliższy miesiąc spędzi na fantazjach o...

Tylko spokojnie, Alicja przywołuje samą siebie do porządku i próbuje delektować się muzyką. Stłumione dźwięki saksofonu leniwie snują się w przestronnym salonie. Od tego z całą pewnością nie przytyje. Będzie dobrze. Kiedyś w końcu musi być dobrze.

Właśnie stuknęła jej pięćdziesiątka i pochowała drugiego męża. Wdówka. Tak lubi o sobie myśleć. Jest pewna, że tak właśnie myśli o niej Alek, popatrując ku ziemi z Krainy Wiecznego Brydża.

Słychać dzwonek telefonu. Alicja schyla się po słuchawkę, nie przerywając treningu.

– Dzień dobry pani Danuto... – Schodzi z roweru, siada przed lustrem. Rozmawia, przyglądając się sobie i robiąc miny. – Nie, nie, żaden kłopot... Oczywiście, że nie może ich pani znaleźć. Są w teczce, tej do urzędu skarbowego... Wygląda na to, że będziemy musieli zatrudnić rzeczoznawcę. Słucham? Powiedzieli, że wystarczy faktura korygująca... Po prostu podrzucę ją pani. Dereniowa sześć, mieszkania, znowu zapomniałam... – sięga po długopis i zapisuje na skrawku gazety. – Tak... w ciągu godziny. Nie, żaden kłopot.

Odkłada słuchawkę. Patrzy w lustro. Przeciąga palcem po zmarszczce przy nosie. Uśmiecha się, ale ten wszystkowiedzący uśmiech to tylko jedna z podręcznych masek Alicji.

– Jesteś pewna, że lubisz być kobietą interesów? – pyta cicho swoje odbicie w lustrze.

Nie doczekawszy się odpowiedzi, nerwowo podnosi się i wyłącza nostalgicznego Garbarka. Przy tym raczej nie uda jej się zmobilizować. Włącza radio i zaczyna porządkować rzeczy porozrzucane po pokoju. Teraz szybki prysznic i szybki skok na wagę. Waga nawet nie drgnęła od wczoraj. No tak, przecież powinna była zważyć się przed śniadaniem. Zawsze to trzysta pięćdziesiąt kalorii. Oj głupia ty, głupia ty.

Maluje się starannie. "Jesień już, gdy zajrzę do sąsiada, pytają mnie, czy jestem z kim", słyszy zza ściany. Czy ktoś ją o to pyta? Nie, bo to dopiero połowa maja. Nie, bo jedyne, co dostrzega w oczach większości wspólnych znajomych, to wyraz potępienia. Zachowuje się nad wyraz niestosownie: nie nosi żałoby, czesze się u fryzjera i w dodatku – o zgrozo – gra w tenisa. Ale widziała zbyt wiele ciężkich żałobnych kirów przykrywających ulgę, obojętność, a nawet zadowolenie, by poddawać się pustemu konwenansowi. Mieli z mężem aż nadto czasu na rozmowę; również i o tym

Z przyjemnością wkłada nowy elegancki sportowy strój, który kupiła sobie w nagrodę za to, że wreszcie udało jej się dotrzeć do dietetyczki. Poprawia pasek od spodni, raz jeszcze próbując przekonać samą siebie, że nowa dieta już działa. Nie działa, rzecz jasna. Nie istnieje dieta, która zadziałałaby po trzech dniach. Alicja wie o tym, ale wiedzieć nie znaczy wierzyć. Tym razem jednak wiara nie czyni cudów. Na razie.

Automatyczna brama otwiera się powoli, ale wyjazd na ulicę jest zatarasowany furgonetką. Alicja trąbi parę razy, bezskutecznie. Kto na Boga wyprowadza się w niedzielne przedpołudnie? Skłóceni kochankowie uciekają zazwyczaj nad ranem z dramatycznie pustą walizką. Ci, którzy rozstają się na zimno, cóż, trudno powiedzieć. Nigdy nie rozstawała się na zimno.

Zniecierpliwiona wysiada, obchodzi pustą furgonetkę. Miałaby szczerą ochotę przykopać jej w wypucowaną felgę, na szczęście powstrzymuje się w porę. Z sąsiedniej posesji, należącej – dla odmiany – do wdowy po znanym adwokacie, wychodzi czterdziestoparoletni na oko mężczyzna. Przystaje i pochyla się, by zawiązać sznurowadło.

– Proszę pana! – woła Alicja.

Mężczyzna podnosi głowę i patrzy na zbliżające się długie nogi Alicji. Więcej, przygląda się im jak zaczarowany, w zapamiętaniu supłając dwie, nie, trzy kokardki na przykrótkich sznurowadłach. Przynajmniej będzie miał solidnie zawiązane buty.

– Tak?

– Proszę natychmiast przestawić ten samochód!

Mężczyzna prostuje się, gapiąc się na Alicję z wyrazem osłupienia na twarzy.

– Słucham?

– Zatarasował mi pan wyjazd. Proszę przestawić swój samochód!

– Mój samochód?

Chryste Panie! I takim dają prawo jazdy!

– Tak, ten samochód.

– A, ten samochód? Chwileczkę.

Mężczyzna zawraca i znika w drzwiach sąsiedniego domu, po czym wychodzi z kluczykami, wsiada do furgonetki i przestawia ją.

Alicja obserwuje te manewry, stukając nerwowo w dach swego samochodu, w końcu łamie sobie paznokieć. Syczy bardziej ze złości niż z bólu i wyjeżdża trochę za szybko, dziękując wyniosłym skinieniem głowy. Mężczyzna patrzy za nią długo. Oczywiście, w zachwyceniu. Alicja dostrzegłaby to z pewnością, gdyby tylko zerknęła w boczne lusterko. Toteż zerka. No cóż, może głupi jak drążek zmiany biegów, ale jakie ramiona!

Właściwie nie wie, gdzie jest ten skrót do Powsina. Nigdy nie jechała na korty z Ursynowa. Ulica pusta jak w porze kultowego serialu, ale o tej godzinie w niedzielę to raczej msza albo zakupy w hipermarkecie. Alicja dostrzega kościół i... dziewczynę wbiegającą na jezdnię. Hamuje gwałtownie. Co za idiotka! Nie, dziewczyna biegnie skosem do osuwającej się przy kościelnym ogrodzeniu kobiety w niebieskim.

– Co się stało? – krzyczy Alicja, wyskakując z auta.

– Nie mam pojęcia. Przechodziłam tędy... – Dziewczyna próbuje nieporadnie dźwignąć barki leżącej na swoje kolana.

– Proszę pani – Alicja potrząsa półprzytomną Małgorzatą – ma pani kłopoty z sercem?

– Z sercem... – bełkocze Małgorzata – Nie, nie. Za chwilę...

– Może się pani... – zaczyna dziewczyna, ale głowa kobiety znowu opada. – O Boże,

proszę mi pomóc!

Wspólnymi siłami układają zemdloną na chodniku.

– Proszę pani! – Alicja klepie ją energicznie po twarzy. Bez skutku. – Dzwonię po pogotowie!

Wyjmuje z samochodu torebkę, zamyka samochód, wyciąga telefon, wybiera 999.

Ciekawe, skąd przyjadą, myśli, tak jakby miało to jakieś znaczenie, z niepokojem przyglądając się białej jak kreda blondynce w lnianym niebieskim kostiumie. Klęka i wkłada jej pod głowę swój cienki sweterek. Słyszy zbliżający się ostry dźwięk i zdumiona podchodzi do krawężnika.

Cud niedzielnego poranka! Karetka przyjeżdża niemal natychmiast.

Młody lekarz jednym uchem słucha chaotycznych wyjaśnień obu kobiet i po chwili Małgorzata leży już na noszach wsuwanych do środka. Obok niej siada sanitariusz, wkładając walizkę lekarską. Alicja podbiega do okna kierowcy.

– Chwileczkę, przecież musiała mieć coś ze sobą!

Dziewczyna rozgląda się, zauważa przy murku na trawie torebkę, kładzie ją obok leżącej Małgorzaty.

– Niech pan pamięta, tu kładę.

Sanitariusz kiwa głową, zamyka klapę samochodu.

– Dokąd ja zabieracie? – zwraca się Alicja do lekarza.

– Dyżur jest na Stępińskiej. Ja nie mam nawet EKG.

Karetka odjeżdża. Alicja podnosi swoją torebkę stojącą na murku, poprawia pasek, spogląda na zegarek.

– Jestem już spóźniona – zwraca się do dziewczyny. – Czy byłaby pani tak miła i poczekała tutaj? Ludzie wyjdą z kościoła, ktoś z pewnością będzie się rozglądał. Zorientuje się pani.

– Ale ja też...To może trwać jeszcze wieki! – próbuje bronić się dziewczyna

– To znaczy do końca mszy? Poradzi pani sobie. Zabrali ją na Stępińską. – Ostatnie zdanie rzuca już zza pleców.

– Dobrze. Zaczekam – bąka nieznajoma pod nosem.

Alicja wskakuje do samochodu, odkręca szybę, włącza muzykę, jazz-band ryczy.

– Dziękuję za wspólną akcję – uśmiecha się uroczo w otwartym oknie. – Zapamięta pani? Stępińska.

Poprzedni fragment
Następny fragment

×
SPIS KOLORÓW TŁA
AliceBlue
Aqua
Aquamarine
Azure
Beige
Bisque
Black
BlanchedAlmond
Blue
BlueViolet
Brown
BurlyWood
CadetBlue
Chartreuse
Chocolate
Coral
CornflowerBlue
Cornsilk
Crimson
Cyan
DarkBlue
DarkCyan
DarkGoldenRod
DarkGray
DarkGreen
DarkKhaki
DarkMagenta
DarkOliveGreen
DarkOrchid
DarkRed
DarkSalmon
DarkSeaGreen
DarkSlateBlue
DarkSlateGray
DarkTurquoise
DarkViolet
Darkorange
DeepPink
DeepSkyBlue
DimGray
DodgerBlue
FireBrick
FloralWhite
ForestGreen
Fuchsia
Gainsboro
GhostWhite
Gold
GoldenRod
Gray
Green
GreenYellow
HoneyDew
HotPink
IndianRed
Indigo
Ivory
Khaki
Lavender
LavenderBlush
LawnGreen
LemonChiffon
LightBlue
LightCoral
LightCyan
LightGoldenRodYellow
LightGreen
LightGrey
LightPink
LightSalmon
LightSeaGreen
LightSkyBlue
LightSlateGray
LightSteelBlue
LightYellow
Lime
LimeGreen
Linen
Magenta
Maroon
MediumAquaMarine
MediumBlue
MediumOrchid
MediumPurple
MediumSeaGreen
MediumSlateBlue
MediumSpringGreen
MediumTurquoise
MediumVioletRed
MidnightBlue
MintCream
MistyRose
Moccasin
NavajoWhite
Navy
OldLace
Olive
OliveDrab
Orange
OrangeRed
Orchid
PaleGoldenRod
PaleGreen
PaleTurquoise
PaleVioletRed
PapayaWhip
PeachPuff
Peru
Pink
Plum
PowderBlue
Purple
Red
RosyBrown
RoyalBlue
SaddleBrown
Salmon
SandyBrown
SeaGreen
SeaShell
Sienna
Silver
SkyBlue
SlateBlue
SlateGray
Snow
SpringGreen
SteelBlue
Tan
Teal
Thistle
Tomato
Turquoise
Violet
Wheat
White
WhiteSmoke
Yellow
YellowGreen